
dziś witek miał masę okazji do wyrażania niezadowolenia. po pierwsze, jak wróciłam po dwunocnej i dwudniowej nieobecności (tak, nakrzyczał na mnie za wszystkie czasy) i drugi, jak nagle z wrzaskiem znalazł się pod moimi stopami, a ja byłam przekonana, że to zwitek kabli. khm.
oraz: aha, zapraszam!